Chyba coś ze mną jest nie tak. Po wstrząsającej lekturze książki Tochmana, w której opisano prawdziwe okrucieństwa ludzi wobec ludzi, w ramach odprężenia i zapomnienia o temacie zabrałem się za lekturę książki o wyimaginowanych okrucieństwach, jakie ludziom czynią inni ludzie, duchy, demony. Naprawdę psychika moja działa w bardzo pokręcony sposób. Ale musicie przyznać, że tytuł książki przedstawiać może jakąś obietnicę wyleczenia i przeprowadzenia terapii.
„Lek na lęk” to dzieło duetu pisarskiego. Duetu, którego wcześniej nie znałem zbyt dobrze. Może przemknęli mi gdzieś w jakiś zbiorach opowiadań grozy, ale zapomniałem widocznie. Przyznam się szczerze, że raczej dość sceptycznie byłem nastawiony do owego zbioru i nie spodziewałem się szczególnych fajerwerków. Jakoś tak wydawało mi się, że będzie to ta sama papka, która mielona była już w tak wielu zbiorach opowiadań grozy/horroru/makabry. A tu niespodzianka! Autorzy zaskoczyli mnie bardzo mile (nie wiem czy w przypadku horroru słowo „mile” jest adekwatne), dostałem do ręki historie odświeżające, bardzo dobrze napisane, pełne czarnego humoru. Gdzie cynizm i ironia dominują, a krew i makabra występują w idealnych jak dla mnie proporcjach.
„Lek na lęk” to zbiór szesnastu opowiadań, w większości bardzo krótkich, ciężko nazwać je nawet opowiadaniami to takie miniatury literackie. Oczywiście nie wszystkie, jest kilka dłuższych. Historie mamy przeróżne, niektóre mieszające ze sobą świat duchów, demonów, aniołów i ludzi Roszada, Opiekun, Pączek, Ręce rzeźnika. Inne to próba zgłębienia mrocznych zakamarków ludzkiej psyche Selena, Przytulanka, Mam marzenie. Galeria postaci, jaka przewija się w tym zbiorze jest dość imponująca. Rzeźnik – morderca niewiniątek, psychopata naprawiający świat za pomocą pistoletu, młody człowiek, będący pod opieką Anioła Stróża, który bardzo poważnie traktuje swoje obowiązki. Wszystkie dość interesujące.
Opowiadania trzymają wysoki poziom, są sprawnie i interesująco napisane. Dodatkową radość sprawiał mi fakt, że spora część opowiadań, w których wspominane jest miejsce akcji, dzieje się w moim Krakówku, co pozwalało wyobrazić sobie wiele rzeczy lepiej i bardziej „żywo” i barwnie. Język opowiadań jest naturalny, bez sztuczności, nadęcia. Tam gdzie powinna być przysłowiowa kurwa jest kurwa, a tam gdzie byłaby zupełnie niepotrzebna jest chuj, i wszystko gra:) Żartuję:)
Wielu polskim autorom nie udaje się przenieść naszej współczesności na karty książki w sposób naturalny. Często wypada taka próba blado i nieprzekonywująco. W „Leku na lęk” takich zgrzytów nie odczuwałem. Autorzy przekazali mi dość wiarygodny (sic!) obraz naszej rzeczywistości. Może z wyjątkiem duchów, flaków i fragmentów rozczłonkowanych ciał walających się tu i ówdzie. Przynajmniej chciałbym wierzyć, że w tej naszej rzeczywistości nie ma, aż tylu duchów, demonów i psychopatycznych morderców. Zapewne się mylę
Dla równowagi dodam, że pierwsze opowiadanie „Dobre rady Doroty” nie nastrajało mnie pozytywnie do dalszych opowiadań. Podczas czytania miałem niedoparte wrażenie, że czytam o polskim Dexterze w wersji żeńskiej. I pomysł porzucania rozczłonkowanych zwłok w Zakrzówku uważam za nietrafiony. Na Zakrzówku trenują nurkowie często nurkowie policyjni, łatwo więc takie fragmenty ciał byłoby wykryć:D Ale na szczęście dalej było już tylko lepiej:)
Kto lubi horror, grozę, sporą dawkę humoru i absurdu, ironii i cynizmu, wszystko w polskim sosie, temu polecam gorąco „Lek na lęk”.
P. S. Z kronikarskiego obowiązku. Przy dwóch opowiadaniach gościnnie wystąpił Łukasz Orbitowski.
P. S. Miałem się nie chwalić, ale się pochwalę. Książkę wygrałem w konkursie Wydawnictwa Fu Kang, za opowiadanie, które zajęło trzecie miejsce. Więcej info tutaj. Możecie tam znaleźć opowiadanko pt. „Kanciapa”.
Eva Scriba
charliethelibrarian
Julka
charliethelibrarian
J.
charliethelibrarian
J.
charliethelibrarian
J.
Agnes
charliethelibrarian