Dzień dobry, dzień dobry! Jak tam po pierwszym miesiącu nowego roku? Jak postanowienia? Dalej się dzielnie trzymacie? Mam nadzieję, że ten 2019 jest dla Was jak najlepszy. Dziś krótko o książce dla młodzieży, która zbiera baaardzo pozytywne recenzje i same zachwyty.
Krótkie wprowadzenie – Sophie to sierota, którą odratowano z tonącego okrętu, miała roczek, płynęła w futerale po wiolonczeli Nikt z pasażerów nie przeżył. Przygarnął ją pan Charles Maxim (podoba mi się imię) – lekko szalony i ekscentryczny naukowiec. I zaopiekował się jak własną córką. Mijały lata, pan Charles dał Sophie dom pełen miłości, swobody i wolności. To niestety nie mogło się dla takiego rodzica skończyć dobrze. Opieka społeczna postanawia, że pan Charles (samotny kawaler i kawalarz) nie nadaje się na opiekuna nastolatki. Nadchodzą dwunaste urodziny Sophie. Pozbawieni humoru urzędnicy stwierdzają, że Charles musi oddać Sophie pod opiekę kogoś innego.
Dziewczynka jest zrozpaczona, wciąż też jednocześnie wierzy, że jej matka żyje. Wspólnie z Charlesem dzięki wskazówce z futerału wyruszają do Paryża by szukać matki Sophie. Tam Sophie spotyka grupę dzieciaków, które wiecznie żyją na dachach paryskich kamienic. I zaczynają się szalone przygody.
Przepraszam za ten skrót akcji. On był bardziej dla mnie niż dla Was. Będę z Wami szczery – po początkowym entuzjazmie – ironiczne i zabawne akcje Sophie i Charlesa związane z dzieciństwem, książkami, niefrasobliwością dawały nadzieję na więcej. I po takim mocno pokręconym pozytywnym humorze dostałem dawkę jak dla mnie mdłej historyjki, która kończy się szybciej niż się zaczyna.
Nie urzekła mnie ani historia poszukiwań matki, ani same postaci dachołazów. Naprawdę jestem już takim zgredem? A może jeszcze gorzej – może jestem jak ci urzędnicy z opieki? Co to nie rozumieli jak dobrze się żyje Sophie pod opieką Charlesa. Chociaż chodzi w spodniach i ma bluzki upaćkane dżemem. Wstyd Charlie, wstyd.
Nie zrozumcie mnie źle – wiem dlaczego ta książka może się podobać. Jest napisana prostym, dynamicznym językiem. Z dużą dawką niekonwencjonalnego humoru, z prostym przesłaniem, że nie należy się nigdy poddawać i dążyć do swojego celu. To wszystko pewnie sprawia, że książka bije rekordy popularności. Ja niestety nie zauważyłem u autorki tej „nadzwyczajnej wyobraźni”, o której pisze Philip Pullman na okładce książki. Ale wierzę, że są czytelnicy, którzy ją odkryli. I chwała im za to.
P. S. Dopiero, gdy znalazłem zdjęcie kotków na dachu coś mnie tknęło. A co jeśli nie ma żadnych dzieci łażących po dachach. I dachołazy to koty? Różnej maści i koloru. A biedna Sophie ma delirium i złudzenia? I tak naprawdę nie chodzi z nimi po dachach? Tylko… Właśnie tylko co?
Eva Scriba
charliethelibrarian
DobraFanfikcja
charliethelibrarian