Witajcie! W ten przedświąteczny czas, gdzie wszyscy są weseli, radośni, mili dla bliźnich i członków rodziny, gdzie nikt się nie spieszy i nie biega po sklepach. I nie ma korków, nikt nikomu nie złorzeczy, a świat jest pięknym i cudnym miejscem. Tak to jest w ten przedświąteczny czas.
A ja Wam opowiem o przecudownej książce, którą przeczytałem dawno temu, a która opisuje zupełnie inny czas, inny świat. Taki, który odszedł i nie wróci, a jednocześnie jest szalenie podobny do czasów z mojego dzieciństwa.
Sylwetki Korczaka chyba nie muszę Wam przedstawiać moi drodzy czytelnicy. Na pewno macie wiele skojarzeń związanych z tą postacią. Dziennikarz, wychowawca, działacz społeczny, jeden z pierwszych nauczycieli, który mówił o szacunku dla dzieci, o rozumieniu potrzeb młodych ludzi i traktowaniu ich jak partnerów, a nie przedmioty. Zwany „Starym Doktorem” lub „Panem Doktorem”.
„Mośki…” to swobodna relacja z obozów letnich dla warszawskich dzieci z biednych, żydowskich rodzin, które organizował Korczak wraz z Towarzystwem Kolonii Letnich na początku XX wieku przed wybuchem I wojny światowej. To poetycka wręcz opowieść o przygodach dzieciaków wyrwanych na chwilę z brudnego, zanieczyszczonego miasta, które przez krótki czas kolonii mogą poznać uroki życia na wsi.
To naprawdę cudowna książka! Mądrze napisana, z humorem i swadą. Przewija się tam mnóstwo dziecięcych postaci, które wywołują uśmiech, wzruszenie. A sposób w jaki Korczak pisze sprawia, że czułem się tak jakbym z tymi chłopcami budował forty, szukał grzybów, grał w piłkę.
Napisałem wcześniej, że książeczka opisuje inny świat i czas, ale też jednocześnie podobny. Dlaczego podobny? Wszak dzieciaki są takie same i letnie kolonie z początków wieku dwudziestego szalenie przypominały mi każde wakacje w mojej rodzinnej wsi. Też budowaliśmy forty w lesie, też mieliśmy tajne bazy i przeróżne zabawy, które tylko dzieciakom mogą przyjść do głowy.
Napiszę jeszcze, że ta książka tchnie mądrością, przenikliwością w patrzeniu na dzieci, dostrzeganiu ich wad i zalet. Czuć w niej obiektywizm i branie pod uwagę okoliczności, w których ci młodzi chłopcy dorastają (bieda, bezrobocie rodziców, głód, ciężka praca od najmłodszych lat, wczesna dorosłość, przemoc fizyczna), oraz podziw, że mimo tak ciężkiego dzieciństwa wystarczy dwa tygodnie na wsi pełne beztroskich zabaw, ale też obowiązków i dyscypliny, by ci chłopcy odzyskali blask i radość życia. To jest naprawdę piękna książka. Gorąco ją polecam, bo poruszyła struny w mej duszy, których wydawało mi się, że nie posiadam.
Jeśli chcecie ją przeczytać jest całkowicie za darmo dostępna w Wolnych Lekturach! Wystarczy, że sobie klikniecie ten LINK! Bierzcie i czytajcie wszyscy!