Jan Tomasz Gross "Złote żniwa..."

Jan Tomasz Gross „Złote żniwa…”

Ta książka jeszcze przed jej oficjalnym ukazaniem się wzbudziła ogromne emocje. Cóż trudno nam Polakom przyjąć do wiadomości, że nasi rodacy mogli zachowywać się jak skurwysyny i zabijać, okradać, gnębić Żydów podczas drugiej wojny światowej. Przecież cała nasza martyrologia z okresu drugiej wojny światowej to walka z Niemcami i bycie tymi dobrymi. Po ukazaniu się książki nie było lepiej, akcja wydawnictwa Selkar, z zawyżaniem ceny książki, oblepianie księgarni sprzedających książkę informacjami jakoby te firmy były antypolskie. Gorące emocje były, oj były. A jak zwykle w naszym społeczeństwie najgłośniej krzyczeli ci, którzy pewnie książki nie przeczytali. Na biblionetce, z której korzystam, książkę oceniło zaledwie dwudziestu kilku użytkowników. Kolejny raz media rozdmuchały sprawę, ludzie się burzyli z zasady, a większość nie podjęła trudu przeczytania.

Od czego by tu zacząć? Hmm… może od tego, że „Złote żniwa” to książka słabo napisana. Naprawdę, widać marny warsztat autora jeśli chodzi o narrację, budowanie napięcia, styl. Czytając niemal czułem jak Gross wychodził ze skóry aby pogłębić wrażenie grozy i okrucieństwa. Czułem te starania Grossa ale nie czułem grozy ani okrucieństwa. Naprawdę pan Gross ma słaby warsztat a jego usilne wmówienie czytelnikom jego wrażeń, poprzez użycie słów – widzimy, czujemy, znamy, rozumiemy wcale w tym nie pomagało.

Druga sprawa to tematyka jaką książka porusza, czyli grabież mienia żydowskiego przez Polaków. Nie zajmowania po wojnie, gdy większość prawowitych właścicieli nie żyła, ale właśnie w trakcie. Bogacenie się na ukrywaniu Żydów, mordowanie i okradanie uciekinierów. Cóż uważam się za człowieka, który trochę zna historię i wiedziałem, że takie rzeczy miały miejsce. Ta książka nie była dla mnie szokiem ani zaskoczeniem. My Polacy jesteśmy wychowani w poczuciu, że to nasz Naród był tym szlachetnym i nie splamił się nigdy takimi podłościami jak Niemcy. A szmalcownictwo i wydawanie ukrywających się Żydów to przypadki z marginesu. Gross podaje KILKA przykładów z wiosek i z uporem maniaka stara się rozszerzyć to na wszystkich. Mamy podane źródła historyczne świadczące o okrutnych czynach jakie popełniali Polacy, i to Polacy będący w lokalnych społecznościach elitą, co dla Grossa oznacza, że pozostali obywatele z elity w innych wsiach też tacy byli.

Punktem wyjścia do książki jest fotografia, na której według autora uwiecznieni zostali kopacze, którzy przeszukiwali okolice obozu koncentracyjnego w poszukiwaniu pozostałości jakicholwek cennych rzeczy. Gross z uporem maniaka powtarza, że ludzie ci to hieny cmentarne najgorszego sortu. Niestety tak naprawdę nie ma żadnych co do tego podstaw. Ale faktem jest, że okolice obozów były przekopywane.

Jest taki fragment w tej książce, który mówi o tym, że Zagłada to była precyzyjna maszyna, i miała wiele „wąskich gardeł” i gdyby ktoś chciał łatwo mógłby sabotować jej działanie. Nie wiem do kogo pije tutaj Gross czy do Niemców czy do pracowników kolei, a może do chłopów polskich. Zagłada to wydarzenie, które nie da się ująć w żadne rozsądne ramy – tutaj zgodzę się z autorem. Kilka milionów ludzi zostało zamordowanych w „fabrykach śmierci”. Kilka milionów ludzi zginęło przy milczącej aprobacie społeczeństw europejskich – to nam chce powiedzieć Gross. Gross czepia się kolejarzy, że wysyłali pociągi do obozów i nic nie zrobili aby sabotować to działanie. Chciałbym zwrócić na coś uwagę – jest taki fragment chyba w „Opowiadaniach” Borowskiego. Dotyczy on wyładunku transportu ludzi z wagonów. Rozdzielającymi transport byli Żydzi. Nagle wybuchła panika i tłum prawie przerwał kordon wartowników. Niemcy, według Borowskiego byli w szoku i nic nie zrobili. Gdyby nie sprawna akcja rozdzielających transport Żydów, którzy przywrócili porządek cały transport mógł uciec. No ale daleko by nie uciekli, bo pewnie chłopi polscy szybko by ich wyłapali (tak napisałby Gross). Nie jestem Żydem, nie widziałem wojny, nie doświadczyłem tego co świadkowie opisywani przez Grossa, więc tak naprawdę nie jestem pewien czy władny jestem wypowiadać się w tym temacie.

Podsumowując książka porusza ważny temat, o którym my Polacy nie chcemy rozmawiać. Robi to jednak w sposób zły jeśli chodzi o styl. Wiem dziwnie to brzmi ale o takich rzeczach powinno się pisać tak aby człowiek czuł coś. Ja tylko czułem narastającą irytację na autora. Książka wzbudziła we mnie niesmak. Nie wydawała mi się żadnym wiarygodnym źródłem wiedzy, choć pełno w niej przypisów do różnych materiałów. Ale pewnie tkwi we mnie zbyt mocno to wychowanie polskie. Książki nie polecam. Chyba, że ktoś chce się dowiedzieć o co był cały ten hałas.

 

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.