Była taka akcja, bo już po akcji jest, że wydawnictwo Nasza Księgarnia wypuściło książkę Jakuba Żulczyka za darmo, w formie ebooka. A, że od jakiegoś czasu posiadaczem Kindle jestem postanowiłem skorzystać z okazji, bo o książce co nieco słyszałem i większość opinii była dość pochlebna.
Macie ochotę na ogromną dawkę Zła w swojskich klimatach polskiej wsi? Myślicie, że Polacy gęsi i swoich horrorów nie mają? Jeśli tak myślicie, to się mylicie. A polskich horrorów nie znacie, bo zagraniczne czytacie. Jak polski horror przeczytacie to narobicie w gacie. Nawet nie czuję, kiedy rymuję, a ja tutaj przecież książkę recenzuję. Dobra koniec pitolenia. Wracamy do książki. Żulczyk pokazuje, że horror mamy. Choć nie jest to horror – przynajmniej w moim odczuciu – dla dorosłych. „Zmorojewo” to bardziej dla młodzieży jest. Autor daje nam bohatera – typowego fajtłapę w wieku lat kilkunastu, co to całe dnie spędza przed komputerem, siedząc w Internecie i grając w gry komputerowe, ewentualnie odwiedzając strony pornograficzne – o tym autor nie pisał, ale Tytus Grójecki to piętnastolatek, niektórych rzeczy nie trzeba pisać, są oczywiste – bohater czyta też książki i ogólnie lepiej jest mu w świecie wyimaginowanym niż rzeczywistym. Tytus ów skazany został na wakacje u babci na wsi. Wiadomo, że wakacje na wsi dla dzieciaka z Warszawy to nie jest żadna frajda – ja w jego wieku każde wakacje spędzałem na wsi i to była zawsze najlepsza część roku -, ale ja to ja, a Tytus to Tytus. I tutaj możemy dojść do wysnucia dość ostrożnych wniosków, że z Tytusem może się utożsamiać całkiem spora grupa młodzieży. Ta część młodzieży, która oczywiście przeczyta „Zmorojewo”. Te wakacje na wsi jak to w takich książkach bywa zamiast okazać się nudnymi okazały się przygodą życia. Czegóż na tej polskiej wsi nie było! Twardowski i jego lustro, Kwiat Paproci, miasto widmo, dziwaczne stwory zmuszające ludzi do pożerania się nawzajem, pierwszy pocałunek i pierwsza miłość. No takich wakacji to tylko pozazdrościć.
„Zmorojewo” jest horrorem dość krwawym i całkiem, całkiem okropnym, ale jest horrorem dla młodzieży. Nie dlatego, że jest mało krwiste i mało groźne. Niektóre sceny i opisy są naprawdę godne nazwania ich iście makabrycznymi. Po prostu ewidentnie przez cały czas czytania czułem, że jestem ciut za stary na tę książkę. Po drugie Jakub Żulczyk przypomniał mi powieści z lat młodości, głównie Nienackiego. Potrafił oddać klimat zagadki, potrafił wciągnąć czytelnika w akcję i co najlepsze prawie się z młodym bohaterem utożsamiałem. Choć od Tytusa Grójeckiego dzieli mnie nie tylko bariera lat, ale również zupełnie inny bagaż doświadczeń jeśli chodzi o wiek szczenięcych lat. Za tę umiejętność, czyli związanie czytelnika z bohaterem ogromny plus dla autora.
Książka jest zabawna, galeria postaci interesująca i całkiem spora. Teksty ironicznie opisują naszą szarą, polską rzeczywistość, ale wiele z nich jest mocno stereotypowych. I z jednym się nie zgodzę – mianowicie sposobem zdobycia starodruków z Biblioteki Narodowej – tak łatwo cennych książek z Biblioteki się nie wynosi, no chyba, że jest się wyrodnym i niegodziwym pracownikiem Biblioteki Jagiellońskiej, albo profesorem historii na UJ.
Pod koniec +++SPOILER+++ w momencie, gdy Tytus pokonywał ZŁO, autorowi włączyło się nadmiernie moralizatorstwo i rzucanie hasłami w stylu życie jest do przeżycia, czerp z niego pełnymi garściami, nie bój się, kochaj, płacz, śmiej się i tak dalej i tak dalej. W sumie w książce dla młodzieży można się było czegoś takiego spodziewać:)
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie miałem problemu z wciągnięciem się w akcję powieści. Interesowało mnie co będzie dalej i jak wszystko się potoczy. Z drugiej strony na chłodno z boku analizowałem większość motywów i motywików jakie zostały wykorzystane w tym horrorze. Trochę psuło mi to lekturę, ale nie na tyle by nie mieć ochoty na następną część cyklu, bo to cykl będzie. „Zmorojewo” jest dobrą książką, to horror z elementami książki przygodowej dla młodzieży. Gdybym przeczytał to z dziesięć lat temu to piałbym z zachwytu. Dziś jestem tylko zadowolony i poczucia straconego czasu nie miałem.
I jeszcze jedno czytając książkę miałem nieodparte wrażenie, że jest to niemal gotowy materiał na świetny film. Naprawdę. Opowieść o chłopcu, który spotyka swoje przeznaczenie i walczy ze Złem. Potwory, piękna dziewczyna, świat po tamtej stronie. Tajemnicze obiekty do zdobycia. I całkiem spore ilości flaków i krwi. Gdyby tylko polscy filmowcy umieli takie filmy kręcić…
Agnieszka
charliethelibrarian
Agnieszka
charliethelibrarian
sh
charliethelibrarian
Pingback: Jakub Żulczyk "Ślepnąc od świateł" | Blog Charliego Bibliotekarza