
Nadrabiam, nadrabiam :) Jest chwila oddechu to nadrabiam. A jest z czego. Jak tam Wam wakacyjny czas płynie? Mam nadzieję, że tak jak chcecie i tak jak sobie wymarzyliście. Dzisiaj o książce jednego z moich ulubionych pisarzy polskich. O czym możecie się przekonać klikając TU i TU i może TU.

I jak było tym razem? Jak podobały mi się przygody pewnego Pana wysłanego w delegację po wahadło, bardzo specyficzne wahadło, który nagle budzi się w świecie opustoszałym z ludzi, zwierząt i ogólnie przerażająco pustym?
Jakbyście się zachowali? Wszystko działa, wszystko zostawione – tylko ludzi brak! Nasz bohater postanawia zagadkę rozwiązać, bo nawet w tym świecie pustym ktoś naprawia zniszczenia, gdzieś pojawia się tajemniczy pies. Ogólnie atmosfera gęstnieje i w pewnym momencie mamy wrażenie, że to bohater zwyczajnie zwariował, klepki mu się poprzestawiały lub nawet kilku brakuje. Jednak to nie to… Nie będę Wam zdradzał co było przyczyną zniknięcia (choć już Wam trochę zdradziłem, bo powiedziałem, że to na pewno nie choroba psychiczna).

Od razu Wam powiem co odczułem po skończeniu lektury – odczułem ulgę. Ulgę, że „Wahadło” było książeczką cieniutką, malutką i czytało się ją szybko. Po raz kolejny przekonałem się, że gdy mój ulubiony autor uderza w poważne tony, że gdy roztrząsa egzystencjalne i psychologiczne problemy to zwyczajnie powstaje z tego zagmatwana, niestrawna papka. Taki trochę bełkot, w którym od czasu do czasu znajdzie się perełkę ironii, groteski i czarnego humoru, którym Sawaszkiewicz operować umie!

A może wina leży po mojej stronie? Może nie ogarnąłem i łaknę tylko prymitywnej rozrywki, sarkastycznego śmiechu z ludzi i ludzkości? Jeśli tak to za bardzo nic nie chcę zmieniać, a „Wahadło” niechaj pozostanie wspomnieniem, a ja zabieram się do kolejnych książek Sawaszkiewicza :)
Aleksandra
charliethelibrarian
DobraFanfikcja
charliethelibrarian
Robert
charliethelibrarian