Rozmowy z bukinistami przy krakowskim dworcu owocują bardzo często:
a) Opróżnieniem i tak już pustego portfela
b) Ciekawymi książkami, które człowiek przytaszczy do domu
c) Chęcią powrotu i jeszcze większego opróżniania portfela, który niestety nie działa jak magiczna sakiewka, w której złoto nigdy się nie skończy
Tak było ze mną ostatnio i przyniosłem do domu kilka starych książek science – fiction czytanych przeze mnie w młodości i kilka starych, ale przeze mnie nie czytanych.
Kuttner to nazwisko, które odcisnęło swoje piętno na amerykańskim science – fiction. Jeśli chodzi o kategorię ulubionych pisarzy to jednym tchem wymieniają go Bradbury, Aldis i wielu innych. Co zostało z tego science – fiction w wieku dwudziestym pierwszym?
My Polacy jesteśmy pokrzywdzeni przez panią Historię przez duże H w bardzo wielu sprawach. Jedną z nich jest brak pulpowej literatury. Nie istniały u nas czytadła z okładkami pełnymi pinupowych kobiet w tarapatach ratowanych przez przystojnych, umięśnionych facetów (przynajmniej nie w takiej formie jak w Stanach). A Kuttner pojawił się w Polsce w latach osiemdziesiątych za sprawą „Fantastyki”. Przetłumaczono opowiadania o genialnym wynalazcy, który po pijaku robił cuda, a później nie pamiętał w jaki sposób stworzył swoje dzieła. Musiał więc znów wprowadzić się w stan upojenia alkoholowego i tak w kółko.

Okładka jednego z popularnych w tamtym czasie czasopism pulpowych
Lata dziewięćdziesiąte przyniosły nam tłumaczenia opowiadań i książek Kuttnera. „Pułapkę czasu” wcisnął mi właśnie bukinista.
„Pułapka czasu” to popis niezwykłej wyobraźni autora. Podróże w czasie, piramidy, zdegenerowana przyszłość, eksperymenty genetyczne, zombie i piękne kobiety. Zaprawdę powiadam Wam, że Kuttner wyobraźnię miał nieziemską. W tej historii znalazło się też miejsce na gigantyczne mrówki, ludzi-drzewa i zwierzęta przemienione w ludzi, azteckie krwawe ofiary i potwór z jeziora. Czytało się to bardzo dobrze, ale jednak co siedemdziesiąt lat to siedemdziesiąt lat. Troszeczkę tchnie naftaliną – zwłaszcza jeśli chodzi o sprawy damsko-męskie. Podobno Kuttner miał problemy wydawcami, bo jego proza była zbyt śmiała erotycznie. Dzisiaj ta śmiałość może wywołać uśmiech, bo jak wytłumaczyć, że źli ludzie porywający piękną kobietę głównego bohatera za każdym razem zrywają z niej szaty i zostawiają jej alabastrowe ciało nagie. Częstotliwość zrywania ubrań z Alasy (tak nazywa się piękność, na widok której Masonowi, głównemu bohaterowi szybciej zaczyna bić serce i krew odpływa z mózgu do innych partii ciała) jest wprost proporcjonalna do liczby zagrożeń jakim Mason musi stawić czoła. Mamy też opisy, gdy para została porwana przez wichry namiętności, a ich ciała płonęły żarem mogącym spalić cały układ planetarny, a i podskakujące co chwila piersi też są. Taki erotyzm dzisiaj to nie erotyzm, ale Kuttner pisywał w latach czterdziestych, w purytańskiej Ameryce owe „momenty” mogły rozgrzać krew.

Źródło: http://www.pinterest.com/pin/341921796680240057/
rob
charliethelibrarian
rob
charliethelibrarian
Silaqui
rob
charliethelibrarian
Daję Słowo
charliethelibrarian
Zbyszekspir
rob
charliethelibrarian
Agnes
charliethelibrarian
rob
charliethelibrarian
Bazyl
Zbyszekspir