“Młodości ty nad poziomy wylatuj, a okiem…” znacie to? Bo ja pamiętam tylko pierwszą zwrotkę tej “Ody…” a przecież uczyłem się jej na pamięć. Dlaczego zaczynam tak górnolotnie? Przywołuję postać Adama M., a w tytule wpisu wyraźnie napisałem, że będzie o “Stalowym Szczurze” Harry’ego Harrisona. Po prostu ponowna lektura tej książki z mej młodości wywołała u mnie smutną refleksję, dotyczącą sięgania po książki sprzed lat. Otóż młodość (mam na myśli młodość nastoletnią, bo młodość trzydziestoletnia to już coś innego) ma swoje prawa i swoje przywary. Jednym z praw jest prawo do zachwycania się rzeczami niekoniecznie, aż tak wartymi zachwytu.
Wyidealizowany obraz książki z młodości jaki człowiek przechowuje w pamięci może lec w gruzach i niestety okazuje się, że jak to się mówi wbrew wspomnieniom szału ni ma. A to co kiedyś człowiek miał za wyśmienite, błyskotliwe i bardzo sarkastyczne oraz ironiczne, nagle przy powtórnym czytaniu blaknie i to bardzo. W mej pamięci książka Harrisona była pełna akcji, fascynujących przygód, ciętego i ostrego dowcipu. A sama postać Jimmy’ego DiGriza wydawała mi się mega zabawna, cwana i rozgarnięta. Jego cięte riposty wywoływały u mnie spazmy śmiechu. A finansowe przekręty i oszustwa były niczym Everest wszystkich kasiarzy i hochsztaplerów. Przy ponownym czytaniu zniknęły te piękne wspomnienia. Ujrzałem dość prostą, można powiedzieć przaśną opowieść o typowym męskim macho, któren to lata po kosmosie i rozbija łby swoim przeciwnikom, od czasu do czasu rzucając jakimś ironicznym i sarkastycznym tekstem. I chciałbym zaznaczyć, że nie jest to w żaden sposób złe. To jest dobre, ale już nie dla mnie.
Książka Harrisona świetnie nadawałaby się na scenariusz jakiegoś kosmicznego filmu akcji. Aż dziw, że jeszcze nikt się do tego nie zabrał, chociaż znalazłem takie info:
Jeśli ktoś nie kojarzy postaci Stalowego Szczura to w skrócie napiszę, że jest to intergalaktyczny geniusz zbrodni, który nie może wytrzymać w nudnym, przewidywalnym i bardzo bezpiecznym ludzkim kosmosie. Dlatego też robi przekręty, które pozwalają mu “normalnie” funkcjonować i dają ujście jego geniuszowi.
Odległa przyszłość, w której są roboty, statki kosmiczne, setki zasiedlonych i skolonizowanych przez ludzi światów, psychodeliki pozwalające wprowadzić umysł w chwilowy stan całkowitego szaleństwa, a ludzkość zmierza ku totalnemu dobrobytowi i rozkwitowi. Jednocześnie cała atmosfera książki zalatuje dobrymi swojskimi latami sześćdziesiątymi, co w sumie nie powinno dziwić przecież Stalowy Szczur powstał w latach sześćdziesiątych.
Cały czas mam wrażenie, że następne części przygód Stalowego Szczura były lepsze, albo będą lepsze, że będzie więcej o świecie w którym Jim żyje i się porusza. Będzie bardziej zabawnie i humorystycznie, a ironia i sarkazm będą spełniać swoją rolę. Mam taką nadzieję, ale na razie nie mam zamiaru owej nadziei się pozbywać. I powrót do postaci DiGriza nastąpi za czas jakiś.
Czytałem książkę po angielsku i muszę przyznać, że ten angielski choć prosty nasycony był slangiem z lat sześćdziesiątych, co trochę utrudniało czytanie. Powiem Wam jeszcze, że posiadam wydanie polskie Stalowego Szczura i z czystej ciekawości od czasu do czasu porównywałem sobie pracę tłumacza z oryginałem. I mam mieszane uczucia. Otóż polskie tłumaczenie jest bardziej dynamiczne, wydawało mi się, że więcej się dzieje, ale aby ten efekt osiągnąć tłumacz zrezygnował i pousuwał całkiem sporo materiału zostawiając ogólny sens zdarzeń czy też wypowiedzi. Stalowy Szczur w oryginale jest dość bezpośredni, dużo pije i cały czas myśli o dupeczkach, a tego w polskim tłumaczeniu nie zauważyłem. Jednak nie przyglądałem się tłumaczeniu tak szczegółowo. Ot, rzuciłem okiem i chciałem mieć rozeznanie. Jeśli wyciągnąłem błędne wnioski to przepraszam Was moi drodzy czytelnicy, ale nie sądzę, abym zbytnio się pomylił.
Agnes
charliethelibrarian
Pingback: Harry Harrison "Krok od Ziemi" | Blog Charliego Bibliotekarza