IMAG0372 Miasto bez nazwy, ogromny moloch, po którego asfaltowych żyłach poruszają się blaszane pudełka na kółkach, w tych blaszakach ludzie pędzą do pracy, by zarabiać kasę na nowe blaszaki. Miasto ogromne, brzydkie, w którym parki składają się z wyschniętych drzew, a jedynymi mieszkańcami Miasta, którzy mają jakiekolwiek ludzkie odruchy to grupa Wspaniałych Powalonych czyli kloszardów zajmujących najniższą (według ludzi z blaszanych pudełek na kółkach) niszę ekologiczną.

Nad Miastem góruje elektrownia atomowa. Ogromna, wielgachna i pompująca prąd w Miasto. Niestety czasem się coś w tej elektrowni popsuje, zdarzy się jakiś wyciek radioaktywny i trzeba to naprawić, ale jest to bardzo niebezpieczne. Po co marnować świetnie wyszkolonych pracowników, którzy umrą na chorobę popromienną. Lepiej rekrutować bezdomnych, którzy niczym Robaczki Świętojańskie zaprowadzą na miejsce wycieku specjalistyczne roboty. A to, że żule długo nie pociągną, psa z kulawą nogą nie będzie obchodzić.

Główny bohater Schizo, to wyszczekany żul. Z ogromnymi pokładami cynizmu, sarkazmu, ironii i nienawiści  do tak zwanego „normalnego” świata. To on jest narratorem historii, w której dużą rolę odegra Jezus ponownie przybyły na ziemię, grupa żulów o przedziwnych cechach i historiach życia. Były ksiądz nazywany Apostołem, który nie skończył swojego pierwszego kazania, a który odszedł z kościoła i napisał Nową Ewangelię. Facet z tikami nerwowymi, który pochodzenie ich wyjaśnia w heroicznym czynie, Bawarczyk prowadzący najpodlejszy lokal w mieście i kilka innych groteskowych postaci.

Oto pierwsze kazanie Apostoła:

[quote style=”1″]„Zapomnijcie od dziś o wszystkim, co wpajano wam z tego miejsca. Rozbierzcie ten kościół cegła po cegle i zbudujcie z niego własne domy, zamiast dawać pieniądze na ofiarę, kupcie dzieciom zabawki. Czas mszy poświęćcie na rozmowę ze sobą. I zapomnijcie o dziesięciu przykazaniach, bo tak naprawdę jest ono tylko jedno: miłuj bliźniego swego jak siebie samego. Jeżeli to pojmiecie, jeżeli będziecie ludźmi, On też będzie miłował was jak siebie samego. Te mury nie są wiarą, księża w złoconych sutannach nie są wiarą, martwe koraliki różańca nie są wiarą, paradne uroczystości nie są wiarą. Wiarą jest tylko ten krzyż, ale nie trzeba go wcale wieszać na ścianie, wystarczy wiedzieć, że istnieje i pamiętać o nim”[/quote]

­

Jest jeszcze Przełożona Kostnicy, czyli zimna suka bez serca, którą Schizo kiedyś kochał, a którego ona wyśle na śmierć.

Pomysłów na koniec świata i ponowne przyjście Zbawiciela było mnóstwo. Niektóre bardziej szalone, inne zgodne z konwencją religijną i w duchu ostatniego rozdziału Nowego Testamentu napisanego przez niejakiego św. Jana od wina dzbana i skręta z afgana. Jezus wracał już jako zombie, jako mściciel i pewnie mnóstwo innych przyjmował wcieleń.

Pan Drukarczyk oferuje nam bardzo interesującą wizję nadejścia Odkupiciela. Jezus zostanie Robaczkiem Świętojańskim i będzie nauczał w elektrowni atomowej. Nauczał będzie zmartwychwstałych kloszardów, którzy zginęli podczas akcji naprawczych przecieków w elektrowni. Ludzie na wysokich szczeblach władzy zrobią wszystko, by Jezus nie zrealizował swojego planu, którym jest królestwo niebieskie na ziemi. Czy mu się uda?

Świetny, wulgarny język, którym posługuje się Schizo na opisanie swojego żulerskiego życia oraz tak zwanego „normalnego” świata. Sporo gorzkich słów na temat społeczeństwa, które tylko żre, konsumuje, kupuje. Bez żadnej refleksji, bez żadnego zastanowienia. Tępe masy, które myślą, że żyją. Schizo nie zostawiał suchej nitki (eufemistycznie mówiąc) na innych ludziach. Dostawało im się za oportunizm, głupotę, masowość, brak ludzkich uczuć i chciwość nowych rzeczy. Tu mnie ta postawa Schiza, który negował wszystkich „normalnych” drażniła, bo chociaż do pracy jeżdżę na rowerze, o zarabianiu kasy na nowe blaszane pudełko też ciężko mówić, to chyba należę do tej „normalnej” części społeczeństwa.

Dlaczego Drukarczyk jako jedynych „prawdziwych” ludzi pokazał żuli? Może chodzi o szczerość. Żule i kloszardzi niczego nie udają. Są szczerzy w swoich intencjach: znaleźć jakikolwiek alkohol, wyczyścić nim swoją pamięć, zaspokoić głód i tak do usranej śmierci. Popić, pojeść i nie wiem czy poruchać, ale te dwie pierwsze podstawowe potrzeby rządzą Wielkimi Powalonymi. I czy rzeczywiście żule to pasożyci? Wrzód na zdrowym ciele społeczeństwa. A może jest odwrotnie? Może ci, którzy siedzą na samym szczycie tak zwanej drabiny społecznej, cała wierchuszka to przeżarte złem, fałszem i chciwością stwory, które już dawno powinno się przestać nazywać ludźmi.

Książka Drukarczyka zapewniła mi kilka godzin porządnej rozrywki. Czyta się ją bardzo dobrze, choć czasem może być trochę obrzydliwie. Mnie zirytowała scena w stołówce. Schizo wymusił obiady na ludziach, po prostu ich wypłaszając swoim smrodem i chamstwem. Podobno tak robią żule na dworcach. Podchodzą do człowieka z jedzeniem i wtykają mu paluchy do zupy czy jakiegoś dania. Mnie osobiście coś takiego nie spotkało, ale gdyby mi ktoś tak zrobił to niech spodziewa się wpierdolu. Co innego jest bowiem przeprosić „kierownyka” i żebrać o złotówkę na przysłowiową „bułkę”, a co innego chamsko i ordynarnie wpieprzyć komuś paluchy do jedzenia.

Są co prawda pewne dłużyzny, zwłaszcza gdy Schizo zacznie pomstować na cały świat. Może też w książce brakować totalnej rozpierduchy, na której czele stałby Jezus z kumplami. Prawdziwego Armagedonu, ale ogólnie czyta się bardzo dobrze.

Książka nie kończy się happy endem. Kończy się ponuro i smutno. Nie ma zwycięstwa nad plugastwem i tymi na górze.

Moje zdziwienie było spore, gdy przeczytałem na biblionetce, że pierwsze wydanie książki ukazało się w 1992 roku. A to wydanie z Fabryki Słów jest wznowieniem. Zupełnie nie dało się odczuć, że książka ma ponad dwadzieścia lat. A często  taka fantastyka dość szybko się starzeje. Szacunek dla autora. Widocznie „Zabijcie Odkupiciela” jest dość uniwersalną krytyką społeczeństwa i przystaje do każdych czasów. Co nie świadczy dobrze o naszym „normalnym” świecie.

Comments (2)

  1. Pingback: Feliks W. Kres "Król Bezmiarów" | Blog Charliego Bibliotekarza

  2. Pingback: „Antologia SF. Dira necessitas”. – Blog Charliego Bibliotekarza

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.