I kolejna świeżynka przeczytana przeze mnie :) Ogarnąłem temat i przeczytałem pierwszą książkę Springera, o innej piszę TUTAJ. Jak możecie sprawdzić Źle urodzone… zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Czy Miedzianka zrobiła podobne? Czytajcie dalej…
Oczywiście, że zrobiła! To świetny reportaż, o miasteczku, którego już nie ma, bo zniknęło! Zapadło się, zrównane z ziemią zostało, przewróciło się i nie ma. Przyszła amba fatima, było i ni ma…
Historia, którą kreśli Springer jest ckliwa, jest nostalgiczna, jest melancholijna, chwyta za serce i za przełyk. Zaiste powiadam Wam Springer umie trącić struny duszy Charliego, że nawet jak się czyta o ludziach zmarłych przed wielu, wielu laty to stają jako żywi przed oczyma. Styl Springera to ogromny plus książki, na którą składają się drobne historie, życie codzienne mieszkańców (zarówno Niemców przed wojną jak i Polaków po wojnie).
Krótkie rozdziały, krótkie opowieści, zwięzła i treściwa forma to też siła tej książki. Miasteczko jest tutaj miejscem, w którym ludzie żywota splatają się na przestrzeni wielu lat, a Bestia wojny raz omija, raz bezpośrednio dotyka Miedziankę. Springer potrafi opowiedzieć ludzkie losy.
Jest o niemieckim browarze, jest o Rosjanach, którzy po wojnie wydobywali uran z góry, na której leży Miedzianka, jest o Hitlerjugend, o panice powojennej przed nadciągającą Armią Czerwoną, jest o browarze i piwie z którego słynął ów browar, jest o zabawach na cmentarzach, jest o poszukiwaczach skarbów i szabrownikach. Ludzkie dramaty, ludzkie szczęścia i radości, śmierć i życie. I może to trochę brzmi tak trywialnie i górnolotnie, ale te elementy w książce przedstawione są w sposób bardzo bliski czytelnikowi. I jest też o ponad 700 latach górniczych losów góry Miedzianki i miasteczka, które na tej górze powstało. Dzięki kopalniom przeżywało okresy prosperity, ale właśnie zniszczenia górnicze miały stać się przyczyną zlikwidowania miasteczka w 1972 roku.
Jedyna uwaga to do powtarzających się faktów, anegdotek, sformułowań przewijających się przez całą książkę. Miałem wrażenie, że Springer zapomniał co napisał wcześniej i po prostu nie sprawdzał. Nie wiem czy to brak redakcji odpowiedniej czy może to zabieg umyślny, ale mnie osobiście to denerwowało. To jedyny mój zarzut, a tak ogólnie to książka szalenie mi się podobała.
To książka, która sprawiła, że zapragnąłem zobaczyć na własne oczy pozostałości Miedzianki. Kto wie może jakieś plany weekendowe dałoby się spełnić.
Macie link TUTAJ do ciekawego wpisu, którym można się zainspirować i pojechać do Miedzianki.
tomo
charliethelibrarian
Ashika pl
Pingback: Filip Springer "Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni" | Blog Charliego Bibliotekarza