Dzień dobry, pozwólcie, że zadam Wam jedno pytanie moi drodzy Czytelnicy. Czy czytacie książki w swoich domach/mieszkaniach (i poprzez swoje rozumiem pełną własność bez kredytów jak i z kredytami) czy raczej w wynajmowanych? Jak wyglądają Wasze marzenia o czterech kątach? (dobra to już jest więcej pytań). Spełniły się, są na drodze do spełnienia, nie myślicie o tym w ogóle?

Warszawska ulica. Źródło:

Dlaczego o to pytam? Bo przeczytałem bardzo smutną książkę, książkę o Polsce sprzed lat dziewięćdziesięciu i o Polsce współczesnej. I najgorsze jest to, że w pewnych aspektach (negatywnych) te dwie Polski się nie różnią. 

Springer w pierwszej części książki funduje nam historię planowego budownictwa mieszkaniowego w wolnej, odrodzonej II Rzeczpospolitej, a raczej braku owego budownictwa. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że oprócz podziwu dla dzieła naszych przodków, którzy wskrzesili Ojczyznę trzeba patrzeć na tamten kraj z dozą zdrowego rozsądku i bez tworzenia mitów. To co większość z nas ma w świadomości (poeci, artyści, arystokracja, Warszawa Paryżem wschodu, dworki, kultura wysoka i Lux Torpeda) to był niewielki procent prawdziwej rzeczywistości II RP, w której ponad 20% społeczeństwa było niepiśmienne, chłopi przymierali głodem tak samo zresztą jak robotnicy i wiele innych warstw społecznych. Dysproporcje majątkowe były ogromne. Skrajna nędza i obrzydliwe bogactwo.

Mieszkanie na Pięknej nie było duże, a stół w jadalnym — zdaje mi się tylko na dwanaście osób. Obok sypialnego był malutki salonik, w którym sypiał nasz ukochany biało-czarny cocker Ralf.

Jadwiga Beck
Prostytutki na ulicy Marszałkowskiej. Źródło: https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/123780/h:298/

Autor zajął się Warszawą i dość dokładnie ją opisał od tej nędznej strony. A wszystko to poparte statystkami, liczbami, raportami, w dodatku barwnie i sugestywnie napisane. Ta nędzna Warszawa – to rudery, ziemianki, bieda-domy z darni, walące się kamienice. Ludzie PRACUJĄCY często mieszkali po kilka, kilkanaście osób na niewielu metrach kwadratowych. Podejrzewam, że gdyby wysłać w tamte czasy ekipy filmowe to Warszawa wyglądałaby jak niejedno miasto trzeciego świata z luksusowymi biurowcami sąsiadującymi z favelami.

Żyjemy w mieszkaniu trzy metry na dwa z czworgiem dzieci i wdową, od której je wynajmujemy. Dzieci, ile się zmieści, śpi z kobieciną na łóżku, a ja z żoną i pozostałymi dziećmi na podłodze

— N.N., bezrobotny.
Dzieci z Żoliborza. Źródło: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2017/03/27/morderstwa-bezdomnosc-deprawacja-jak-zyly-dzieci-w-przedwojennej-warszawie/

Springer przytacza też heroiczną walkę ludzi, którym los innych nie jest obojętny i opisuje historię Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, jej założycieli (taka ciekawostka wśród nich był Bierut). Ma ta historia swoje dobre i złe strony, wzloty i upadki. Często z bezsilności zaciskałem pięści tak jak podczas lektury tej książki. Nie będę się rozpisywał, ale okres II RP Springer zobrazował bardzo przekonująco. Zdaję też sobie sprawę, że emocje, które odczułem zostały sprowokowane przez styl pisarski i ich wywołanie było celem autora. Nie zmienia to faktu, że były prawdziwe.

Druga część książki to rzeczywistość po ’89 roku, gdy Polska uwolniła się z okowów socjalistycznego ustroju i rozpoczęła się złota era dla wszystkich bez wyjątku…. Ta część książki jest jak cios w twarz. Nie zdawałem sobie bowiem sprawy jakie miałem szczęście w życiu – rodzice kupili mieszkanie w bloku w latach osiemdziesiątych w małym miasteczku, w którym dorastaliśmy z siostrami, na wieś do dziadków można dojechać rowerem w kilkadziesiąt minut. Później studia, akademik (najpiękniejsze 5 lat życia), i później różne, ale zawsze pozytywne perypetie z wynajmowaniem mieszkań, pokoi, mieszkaniem u znajomych w Krakowie. Tak jest zresztą do dzisiaj. To naprawdę duże szczęście w porównaniu z bohaterami historii przytoczonych przez Springera.

Zabawa na ulicy. Źródło: https://naszahistoria.pl/miasto-grzechu-i-nedzy-mroczne-strony-przedwojennej-warszawy/ar/11824543

Dawka bezsensownego (może nie bezsensownego wszak chodzi o pieniądze) okrucieństwa, chciwości, degeneracji ludzi (deweloperów, właścicieli kamienic, urzędników), którą otrzymałem w tej wcale nie grubej książce Springera jest po prostu przytłaczająca. Historia Jolanty Brzeskiej, historie czyścicieli kamienic, naciągania ludzi na kredyty, bezsensownych urbanistycznie osiedli, upadających deweloperów zostawiających całe rodziny z setkami tysięcy złotych kredytu, ale bez domów i tak dalej i tak dalej… To jest rzeczywistość jak z jakiegoś koszmaru, a nie z Polski równej dla wszystkich…

Warszawa ul. Grójecka, 1928. Źródło: http://wyborcza.pl/alehistoria/1,121681,17920093,Nedza_przedwojennej_Warszawy.html

Nie można tej książki przeczytać obojętnie, nie można prześlizgnąć się wzrokiem po jej kartach. Springer nam na to nie pozwoli. Pytanie jakie ciśnie się na usta to: „Jakim cudem takie rzeczy się dzieją w XX, XXI wieku w kraju wolności, równości, praworządności? Zastanawiałem się zwłaszcza przy historiach z czyścicielami kamienic; czy chciwość ludzka nie zna granic? Czy nie można ludziom z kamienicy, którą się kupiło zaofiarować w zamian jakichś normalnych mieszkań? A nie najtańszych, najodleglejszych ruder? Ileż ci właściciele tej kamienicy na tym by stracili? Gdzie oni mają sumienie, ludzkie uczucia. To jest dla mnie po prostu niewyobrażalne i przerażające.

Piosenka Pablopavo o Jolancie Brzeskiej…

Tym zakończę dzisiejszy wpis. Polecam tę książkę KAŻDEMU!

Comments (3)

  1. Odpowiedz

    Chcę przeczytać. Interesuje mnie zwłaszcza część o II RP (bo jeśli chodzi o ten okres w naszej historii, ciekawi mnie niemal wszystko). Ale ta druga, dotycząca późniejszych czasów, jest o wiele ważniejsza. Też nie rozumiem takich zachowań, nie wiem jak to wszystko może się dziać…ale trzeba mieć tego świadomość.

  2. Pingback: Marcin Szczygielski "Weronika i zombie" | Blog Charliego Bibliotekarza

  3. Odpowiedz

    Cały czas zwracam zaczadzonym wielkością II RP osobom uwagę, że okres międzywojnia to nie tylko Adria, rauty, panowie w galowych mundurach i szampan pity z bucików pięknych pań, ale przede wszystkim bród, smród i ubóstwo (spójrzmy na ulicę stolicy europejskiego kraju w roku 1928). 20% niepiśmienne? Śmiem twierdzić, że to bardzo optymistyczne szacunki. Jedna z ostatnich lektur przyniosła info, że w tamtych czasach za piśmienną uważano osobę, która potrafiła się podpisać :( Dobrze, że zaczyna się zwracać uwagę również na życie szarych mas, a nie tylko olśniewające w swym przepychu żywoty ludzi ze świecznika.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.