Hej,ho! na „umrzyka skrzyni „
I butelka rumu
Hej, ho! resztę czart uczyni,
I butelka rumu.
Tak śpiewał Krzysztof Klenczon w piosence „Statek widmo”. Tak pewnie poza kartami książki śpiewali sobie piraci ze świata stworzonego przez Feliksa W. Kresa, w książce którą to jak się możecie domyśleć przeczytałem. Wyobraźcie więc sobie, że siedzicie w mrocznej izbie,w zatłoczonej portowej tawernie, za oknem szaleje sztorm jakiego najstarszy miejscowy kuternoga nie widział, Wy sączycie sobie kubek rumu, a Charlie Wam opowiada jaką to książkę ostatnio przeczytał. Wpis będzie dzisiaj przetykany muzycznymi wstawkami, cobyście poczuli klimat.
Moja pierwsza książka Kresa. Nazwisko jak to u mnie bywa – obijało się coś tam o uszy, ale nigdy nie miałem okazji, by zapoznać się z twórczością. A jako, że staram się przeczytać wszystkich laureatów Nagrody im. Zajdla (o czym już wspominałem), a Kres Zajdla dostał w roku 1992 to siłą rzeczy nawet z moją systematycznością musiało dojść do spotkania. Zresztą jak sprawdziłem sobie nominacje to zobaczyłem, że jedną książkę z nominowanych w roku 1992 już przeczytałem, a była to „Zabijcie Odkupiciela” Grzegorza Drukarczyka.
Wracając do Kresa. Marynistyczne powieści to nie moja działka. Ciężki los marynarzy, którzy w pocie czoła i zaledwie o dwóch kubkach rumu zdobywają nowe lądy czy też jako piraci napadają na portowe miasteczka, wyrzynają w pień nieprzydatnych im mieszkańców, a resztę gwałcą i pakują do statku, by sprzedać ich na targu to nie mój cyrk. I takie też na początku miałem odczucie. Czy moimi bohaterami będą gwałciciele, rabusie i mordercy? Rabusie i mordercy jeszcze by uszli, ale gwałcicieli nie zniósłbym. Nawet jeżeli każdy z nich ma trudną historię jak to go nie kochała mamusia, w szkole nikt nie chciał z nimi siedzieć w jednej ławce, a praca na galerach Imperium to jeszcze gorszy los niż bycie emerytem w kraju nad Wisłą. Wydawało mi się, że Kres będzie w ten sposób usprawiedliwiał bądź co bądź złych ludzi, ale mimo że w powieści trup ściele się gęsto, jest krwawo, brutalnie i okrutnie, to większość akcji dotyczy poszukiwań ukrytego przez największego pirata Bezmiarów skarbu, tak moi drodzy mamy typową dla książek i filmów o piratach kliszę z ukrytym skarbem, ale mamy też szlachetną córkę złego pirata, oraz jej dwie wyrodne córki. Mamy też demony, magiczne przedmioty, duchy i wiernego pirackiego towarzysza, który poprzysiągł swemu kapitanowi, ze zaopiekuje się jego córką.
I przede wszystkim mamy barwny, żywy i interesujący świat Szereru, gdzie handluje się wszystkim co można sprzedać, a wielkie imperium uciska pomniejsze królestwa. Uciska i jednocześnie daje stabilność i gwarancje bezpieczeństwa na rubieżach świata, który posiada kilka kontynentów, ale otoczony jest właśnie nieskończonymi morzami owymi Bezmiarami.
Kres zafundował dynamiczną akcję, wielowątkową fabułę i jak już wspomniałem bardzo ciekawy świat, który pełen jest tajemnic i interesujących szczegółów. Oczywiście jest dużo schematów – źli piraci, zagubiony książę, mamy nawet magów, którzy siedzą w wieżach w Złym Kraju. Ba! Są nawet syreny, ale te schematy, te klisze są bardzo dobrze poplątane i przede wszystkim wydają się żyć własnym życiem. Kres ponad dwadzieścia lat temu napisał książkę, którą dzisiaj czyta się z bardzo dużym zainteresowaniem.
Sprawdziłem i okazało się, że „Król Bezmiarów” jest drugim tomem tak zwanego cyklu Księga Całości, ale ukazał się wcześniej niż pierwszy tom. Mam zamiar (nie wiem po raz który piszę podobne słowa na tym blogu), zapoznać się z całym cyklem.
I jeszcze jedna sprawa, której nie da się pominąć. Czytałem pierwsze wydanie z roku 1992. Dorwałem książkę na pewnym portalu z nazwy pozostającym wciąż portalem aukcyjnym za naprawdę śmieszne pieniądze. Dawno nie widziałem tak kiepsko zredagowanej książki. Wydawnictwo może tłumaczyć tylko dziki kapitalizm, który zmusił ich do zatrudnienia na stanowisku korektora ślepego przedstawiciela małp z rodzaju Macaca, który nie wiedział tak naprawdę co czyni, ale za importowane z Zachodu banany poprawiał jak tylko mógł. Serio?! POŻYGAĆ? I nawet nie chodzi o podżeganie czy tam inne że. To tyle. Jeśli ktoś będzie książkę czytał to niech poszuka sobie wznowienia, które chyba jest lepiej przygotowane pod względem korekty.
Aha i książkę polecam.
A na koniec. Ci którzy znają uśmiechną się z łezką w oku:)
rob
charliethelibrarian
Agnes
Agnes
charliethelibrarian
onibe
charliethelibrarian
Pingback: Rafał Aleksander Ziemkiewicz "Pieprzony los kataryniarza" | Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: Robert M. Wegner „Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe” – Blog Charliego Bibliotekarza