Witajcie moi drodzy parafianie! Dawno mnie nie było, a bo i te wakacje trwają i lato, i jakoś tak czasu nie mam zupełnie na czytanie książek. W tym roku urlopu również dłuższego nie będę miał, bo roztrwoniłem dni urlopu swego jak urzędnicy publiczne pieniądze, więc siedzę w pracy.
Dość tych wycieczek osobistych. Będzie o książce z polecenia. Kolejnego dobrego polecenia (warto znać odpowiednich ludzi). Samemu do głowy, by mi nie przyszło aby sięgnąć po jakiegoś izraelskiego współczesnego pisarza. Nie to, żebym coś miał do izraelskich pisarzów (lapsus językowy zamierzony), tak po prostu raczej nigdy nie byli w orbicie moich zainteresowań. A tu bach! Przeczytałem sobie „Rury” właśnie izraelskiego pisarza. Mistrza krótkiej formy jak go nazywają krytycy. Jakie wrażenia? Zdecydowanie mistrzem krótkiej formy Keret jest. „Rury” to zbiór „opowiadań”, „anegdot”, piszę w cudzysłowie, bo często w tym zbiorze mamy do czynienia z opowiadaniem dosłownie na jedną stronę. Ale ta zwięzłość, kondensacja i nasycenie wrażeń jest jak najbardziej na miejscu i zupełnie nie przeszkadza. Przyznam się szczerze, że nie miałem ani razu uczucia niedosytu nawet po najkrótszym tekście.
O czym pisze Keret? O Izraelu, o jego społeczeństwie, ludziach zamieszkujących ten kraj. Robi to jednak poprzez groteskę, czarny humor, ironię podając to wszystko polane surrealizmem. Czytając teksty Kereta często się zastanawiałem na ile autor opisuje swoje własne doświadczenia. Jak wiele w tych „opowiadaniach” zawartych jest osobistych wspomnień Kereta. Oczywiście nie starałem się przekładać jego tekstów na rzeczywistość, tego się po prostu nie da, teksty są zbyt abstrakcyjne. Po prostu przemyślenia na temat osobistych doświadczeń pisarza pojawiały się mimowolnie.
„Opowiadania” Kereta przesiąknięte są smutkiem, fatalizmem oraz bezradnością, jeśli chodzi o człowieczy los. Nie tylko w Izraelu czy Palestynie, ale w takim ogólnym, uniwersalnym wymiarze. I choć czarny humor znacznie łagodzi tę rozpacz dotykającą bohaterów tekstów, można śmiało stwierdzić, że Keret jest piewcą piekła życia na ziemi. Piekła, które może złagodzić sarkazm, ironia i groteska.
Polecam gorąco tę książkę. Warto po nią sięgnąć, nawet po to aby się trochę pośmiać z szalonych pomysłów autora.
papryczka
charliethelibrarian
Pingback: Mój dzień w książkach… « Blog Charliego Bibliotekarza