Dobry wieczór Polsko! Bez wstępniaków z wyrażonym jedynie życzeniem, że prawie po roku wojny ruscy pójdą sobie w piździec! A Ukraina wolną będzie.
Dzisiaj o piątej z kolei książce z serii „Artefakty” wydawanej przez Wydawnictwo MAG. Wcześniej przeczytałem pierwsze cztery (oprócz całej trylogii ciągu, bo na razie tylko „Neuromancer” wszedł – o którym jeszcze nie pisałem). Staram się w miarę regularnie pisać o książkach, ale jak zwykle jestem w plecy. Smitha kojarzę z różnych opowiadań przewijających się w antologiach związanych z klasyką literatury science and fiction, ale po raz pierwszy przeczytałem tak duży zbiór jego twórczości. I nie przedłużając będzie przegląd poszczególnych opowiadań oraz może napiszę coś o Norstrilii.
Wstęp (ode mnie) – Zbiór krótkich opowiadań, które dotyczą określonych czasów w historii ludzkości. Rozciąga się to na setki, tysiące lat dziejów naszego gatunku. Historie związane są zarówno z podróżami w kosmosie jak i budową społeczeństw na różnych planetach. Autor stworzył całą kosmologię. Ludzkość zarządzana jest przez tak zwaną Instrumentalność. Od razu Wam wyjaśnię, że według mnie opowiadania są baaardzo specyficzne, poetyckie i mało konkretne. Jednak rozmach robi wrażenie. Tylko, że dla mnie to wszystko zbyt ezoteryczne i pełne naprawdę grubych niedopowiedzeń i ulotności. Podziwiam wyobraźnię autora, ale brakuje mi cierpliwości, jeśli chodzi o czytanie zbyt odjechanych i metafizycznych opowiadań.
Na próżno żyją Skanerzy – Wizja podróży kosmicznych podczas których piloci stają się jakby robotami pozbawionymi czucia i emocji. I nic nie czują. Od razu powiem Wam, że poczułem się rzucony na głęboką wodę i nic nie rozumiałem z tego co czytam. Dziwna wizja świata i społeczeństwa. Bardzo niezrozumiała, ale gdy okazuje się, że całe poświęcenie Skanerów przestało mieć znaczenie to oczywiście znalazła się grupa, która broniła bezsensownych poświęceń do samego końca. Terminologia też odrzucała – hermetyczna i zbyt groteskowa. Zdrutowanie oznacza przywrócenie funkcji życiowych. Ciężkie to było opowiadanie, ale jakoś dałem radę.
O damie, co Duszą żeglowała – Śmiała wizja nowego sposobu podróżowania po kosmosie, w której to wizji – ludzie, ich umysły sprzęgają się z ogromnym statkiem i praktycznie nim się stają. Dodatkowo mamy historię miłosną, przewijają się również zdawkowe informacje o Instrumentalności oraz krótkie informacje o ludzkiej cywilizacji.
Gra w szczurosmoka – Bardzo interesujące i intrygujące opowiadanie o współpracy ludzi z kotami. Dodam, że telepatycznej współpracy. Inne znów spojrzenie na podróże kosmiczne i technologię, która pozwala na podróżowanie wśród gwiazd. A koty są inteligentne i ostrzegają kosmonautów przed niebezpieczeństwami w czasie i przestrzeni.
Wypalenie mózgu – Pojawia się w tym opowiadaniu substancja santaclara (strun), która pozwala na wieczne odmładzanie i nieśmiertelność (jakże cudowna perspektywa), ale to też pewna historia miłosna na przekór wiekom i odległościom. Ogólnie mocno odjechana.
Zbrodnia i chwała komandora Suzdala – To jest dopiero odjechany tekst. Legenda o planecie Arachozji, która stała się siedliskiem wypaczonej rasy ludzkiej, osobliwa cywilizacja homoseksualistów, którzy nienawidzą Starej Ziemi i kobiet zamienionych w mężczyzn, którzy pragną zniszczenia Instrumentalności, a dzięki komandorowi Suzdalowi, który wykorzystał podróże w czasie i stworzył cywilizację kotów na planecie Kociarnia i przygotował tę cywilizację kotów do walki z mieszkańcami Arachozji, cofnął się w czasie, by w ostatecznym rozrachunku poświęcić całą kocią cywilizację na walkę z gejami. Tak wiem, jak to brzmi, ale naprawdę to jest taka masakra.
Jaki był złoty, jeju, jeju – pogmatwane (ale to nie tylko to jedyne pojebane opowiadanie w tym zbiorze). Za to mamy przynajmniej w jakiś sposób przedstawione losy Instrumentalności, wojna z Imperium, dyktator Raumsog i wojna na przechytrzenie i spryt. Ogólnie to wszystko mocno rozmyte, niedopowiedziane i baardzo męczące.
Umarła pani z miasta prostaczków – O podludziach, którzy są genetycznie modyfikowanymi ludźmi mieszanymi z genami zwierząt. I w tej oświeconej Instrumentalności nie mają żadnych praw i się ich „utylizuje!” w momencie, gdy przestają być potrzebni/potrzebne. Jak śmieci! Nagle pojawia się Eline, która zapowiada wielką zmianę dla podludzi. Ogólnie po tych opowiadaniach to strasznie wkurwia mnie ta Instrumentalność, która nic nie przedstawia pozytywnego. To snobizm, zło, dekadencja i brak jakichkolwiek zasad moralnych.
Pod Starą Ziemią – Znów dziwne, odjechane, pogmatwane, niejasne poplątane losy ludzkości. Zupełnie dla mnie niezrozumiałe i w tym opowiadaniu mamy podludzi, którzy skrywają się w podziemiach ziemskich miast, a lordowie Instrumentalności schodzą w dół. Mają jakieś oporniki witalności, mamy roboty z osobowościami i do czego to dąży to ja naprawdę nie rozumiem.
Matki Hitton kotecki puhate – W tym opowiadaniu mamy bardziej szczegółowo i bliżej przedstawioną i opisaną planetą Norstrilię czyli Północna Australia, której mieszkańcy pochodzą właśnie z Australii, a gdy planetę kolonizowali to mieli duże problemy i byli bardzo biedni, za to twardzi i wytrzymali -prawdziwi osadnicy na krańcu kosmosu. Ledwo co wiązali koniec z końcem na tej ich Norstrilii dopóki nie odkryli substancji strun. Przez nią stali się najbogatszą planetą we Wszechświecie, ale dalej żyli skromnie i po swojemu. W opowiadaniu mamy złodzieja z planety Viola Siderada, który ma za zadanie spenetrować nieprzekraczalną barierę otaczającą Norstrilię. A złodziej dowiaduje się w końcu co jest ostateczną bronią norstrilczyków co nie kończy się dla niego dobrze.
Bulwar Alfa Ralfa – A tu mamy początek Drugiego Odkrycia Ludzkości, gdzie ludzkość pragnie stać się znów radosna, wolna i posiadająca możliwość popełniania błędów. Każdy będzie żył 400 standardowych lat. Niestety Instrumentalność nie daje wolności podludziom – wciąż są traktowani jak zwierzęta. A cała rewolucja i Drugie Odkrycie to tak naprawdę przywracanie dla zblazowanych ludzi dawnych kultur i języków.
Ballada o zgubionej KA-MELL – Towarek to kotka-kobietka do towarzystwa, a tak naprawdę poważny Daimonion. Mamy w tym opowiadaniu historię walki o podludzi o ich prawa. Lord Instrumentalności Żestokost wspólnie z podludzi przygotowuje intrygę, która ma im dać prawa takie same jakie posiadają ludzie.
Planeta zwana Shayol – Niezły hardkor. Skazani za różne zbrodnie trafiają na planetę, gdzie są dosłownie żywymi wylęgarniami tkanek i organów, a Instrumentalność pobiera haracz.
NORSTRILIA – Osadzona w uniwersum Instrumentalności, opowieść o Norstrilczyku Rodzie McBanie, który ma wejść w dorosłość podczas starożytnego rytuału w Komnatach Śmierci. Z Rodem jest niezbyt dobrze, bo wszyscy na Norstrilii potrafią rozmawiać telepatycznie. Rod nie potrafi, a to jest bardzo duża przeszkoda. Starsi rodu trzy razy go zabijali i trzy razy mu życie przywracali, za każdym razem Rod był taki sam. Egzamin, który przejdzie pozwoli mu żyć. Rod w porozumieniu ze starym komputerem wojskowym skitranym przez jego dziadka skupuje ziemię i ogólnie staje się najbogatszym człowiekiem we Wszechświecie. Po tym jak bogaty został to kupił planetę Ziemia. Odwiedza Ziemię, pomaga podludziom. Tworzy Fundację. Ogólnie stara się jak może. Jak dla mnie ta nowela to fantasy science and fiction wiem, że to potworek językowy, ale wydaje mi się, że to dobre określenie na książkę. Niby jest technologia, ale często w ogóle bez żadnej dobudowy naukowej, klony, genetyka, roboty skąd się wzięły? Nie wie tego nikt. Ludzie nic nie naprawiają wszystko jest drukowane, ogólnie przynajmniej jakaś normalna akcja jest w tej książce. I w miarę logicznie się to wszystko układa.
Moje wrażenia – jeżu ależ męczyłem tę książkę. Ponad 600 stron! I to takich fantazmatów, że szkoda gadać. Smith miał wyobraźnię to trzeba mu przyznać, rozmach i wizję. Tylko moim skromnym zdaniem ni cholery nie potrafił jej przekazać. Niektóre opowiadanka to zaledwie kilkanaście stron, a brnąłem przez nie jak przez pole pełne błocka, w którym się zapadasz po uda. I w ogóle nie ruszasz do przodu. Niemniej to kawał literatury i cieszę się, że ją poznałem, ale polecać nie zamierzam :) Na pewno nie tym, którzy pragnęliby rozpocząć przygodę z science and fiction.
DobraFanfikcja
charliethelibrarian
DobraFanfikcja
Pingback: Antologia „Czarujące obiekty latające: opowieści ze świata fantastyki i humoru” – Blog Charliego Bibliotekarza