Hej ludzieeeee! Hej, hej! Dawno mnie tu nie było. Pajęczyny pokryły łącza, a blog wygląda praktycznie na martwy… Ja jednak jeszcze dycham i nawet coś tam czytam (nie czuję kiedy rymuję). Dzisiaj będzie bardzo króciutko o kolejnej zdobyczy z Book Rage, który odbył się chyba wieeeeeki (lubię tak przeciągać sylaby) temu.
“Randka z….” to zbiór sześciu opowiadań, które jak to zwykle bywa w takich zbiorach różnią się poziomem. I nie mówię tutaj li tylko o poziomie artystycznym, ale również o poziomie zaangażowania mnie jako czytelnika w tematykę opowiadań (panie złoty, co za bełkot!). Odzwyczaiłem się od pisania.
Zacznę od pierwszego opowiadania Egzorcysty, które sprawiło, że chociaż książkę zacząłem czytać świeżo po dokonaniu zakupu w Book Rage’u to odłożyłem (oczywiście w cudzysłowie odłożyłem, gdyż książka została zakupiona w wersji elektronicznej) w czeluściach czytnika (tak na marginesie boję się czasami patrzeć wstecz w zasoby moich kolekcji z obawy, że mogę odkryć setki porzuconych, tfu! odłożonych na później książek). Dobra koniec tych dygresji. Egzorcysta zupełnie mi nie podszedł, nie wczułem się w klimat oraz nie za bardzo nadążałem za wizją świata przedstawionego (znów mój bełkot!), w której to (wizji) mamy do czynienia z kolesiem wyciągającym złe emocje z ludów prymitywnych, by następnie je przehandlować gdzieś w kosmosie.
Ja ogólnie nie czuję metafizyki, a Egzorcysta wydał mi się opowiadaniem mocno eterycznym i osnutym lekką, a jak dla mnie przyciężką mgiełką niedopowiedzeń i ułudy.
Opisuję Wam tę książkę dość spory czas po jej przeczytaniu, i będę z Wami szczery, że nie pamiętam o co chodziło w opowiadaniu Śmierć ma zapach szkarłatu. Nic a nic. Musiałem przeczytać pierwsze zdania, aby sobie przypomnieć. A to chyba nie najlepiej świadczy zarówno o opowiadaniu jak i o mnie. Pomysł z przenoszeniem świadomości człowieka do innych stworzeń ciekawy.
Kolejny tekst Kochać w Europie to mocno groteskowa wizja naszego państwa w niedalekiej przyszłości, gdzie poprawność polityczna jest posunięta do granic absurdu, w imię dziwnie pojmowanej równości i wolności i praw wszelkiej maści mniejszości. Czuć mocno krytykę Unii. Przesłanie może i trochę zbyt nachalne i bardzo jednostronne, ale za to podane w dowcipny i absurdalny sposób. Podpasowało mi, ostatnio czuję dziwną niechęć do Unii, której rozrośnięta biurokracja, hipokryzja w tworzeniu prawa (zwłaszcza autorskiego), pierdolenie (przepraszam za wulgaryzm) o wolności i równości, a jednoczesna nakładanie coraz bardziej szczegółowych przepisów, “zakazów, nakazów, wszelakich powinności” (to cytat z Kazika) sprawia, że “idea bycia wolnym, cała pełna ograniczeń” (znów Kazik z tej samej piosneczki). A wszystko to tworzone niby dla dobra obywateli. Ogólnie opowiadanie zabawne choć mocno przechylone w jedną stronę. I z bardzo ciekawym wątkiem bohatera głównego, któren jest mordercą prenatalnym, a że skończył osiemnaście lat to będzie odpowiadał za swój czyn. Nie będę tego rozwijał, ale to spojrzenie jest całkiem intersujące.
Inne, które mi się podobało to Intermezzo z Chrys2sem. Bardzo schludnie i interesująco przedstawiona wizja dziwnej choroby atakującej ludzkość i działaniach podjętych, by ową ludzkość uratować. Urzekł mnie opis owej dziwnej pandemii, a metoda ratowania wzbudziła mieszane uczucia. Co najlepsze tutaj też jest trochę metafizyki, a dokładnie dużo o miłości… Jest też miejsce na humor i inteligentne rozmowy prowadzone na baaaardzo wysokim szczeblu.
Pięciominutowe zlecenie ma zupełnie inny klimat niż cała reszta. Akcja, dynamika, sporo ruchu i przede wszystkim humor. Taki trochę ironiczny, a trochę czarny, czyli idealnie taki jak lubię.
Randka z Homo Sapiens – momentami świetna, z wizją świata podzielonego na gatunki, podgatunki, rodzaje ludzkie i tym podobne. Naprawdę super, acz ogólny wydźwięk jakoś tak nie spowodował u mnie szczególnego uniesienia (co nie znaczy, że nie czytało mi się tego szybko i dość dobrze).
Ogólnie zbiór całkiem niezły chociaż „momenty” spowolnienia były i irytacja na autora występowała. Jak już przełamałem impas to naprawdę dobrze szło. Opowiadania nie stanowią kamienia milowego w literaturze science fiction (z drugiej strony czy wszystko musi być kamieniem milowym?), ale stoją na przyzwoitym poziomie.
Nie znam nic innego z twórczości Zimniaka, ale chyba z chęcią się zapoznam (ale to pewnie na tamtym świecie, gdyż na tym czasu mi na pewno nie starczy).
Agnieszka
charliethelibrarian