Dobry dzień. Czy wiecie co to jest Nidaros? Jeśli wiecie chylę czoła przed Waszą wiedzą, a jeśli nie to jesteście tacy sami jak ja. Otóż nie wiedziałem co to jest Nidaros dopóki nie zacząłem czytać książki Pilipiuka. A Nidaros to… sprawdźcie sobie sami, a jeśli jesteście za leniwi to kliknijcie tutaj w tego linka.
Po tę książkę Pilipiuka w zasadzie sięgnąłem przez przypadek, ale jej tytuł cały czas gdzieś tam przewijał się w mojej czytelniczej świadomości jako ten, który kiedyś tam przeczytam. Nadarzyła się okazja i popłynąłem z lekturą i równocześnie popłynąłem z całym cyklem, bo Droga do Nidaros to początek serii Oko Jelenia.
Opowiem Wam najpierw o mojej konsternacji, którą przeżyłem zaraz na początku książki. Przyczyną konsternacji byłem ja sam, albowiem coś tam o książce słyszałem i nabrałem przekonania, że to będzie fantasy osadzona w późnym średniowieczu. Jakież było moje zdziwienie gdy na pierwszych stronach książki widzę świat oczyma nauczyciela informatyki w jednym z warszawskich liceów. Myślę sobie: „ki ch*j”, znaczy się „ki diabeł”, no ale czytam dalej. I tutaj przyznaję się bez bicia Pilipiuk mnie zaskoczył. To co wymyślił było takim zwrotem, że ja przygotowany na coś innego autentycznie byłem w szoku.
Wiem, że od premiery książki minęło już kilka lat, ale o początku nie będę za bardzo się rozpisywał, bo może ktoś nie przeczytał i chciałby się poczuć równie zaskoczony co i ja. Przejdę zatem do treści.
Mamy w Drodze do Nidaros podróże w czasie, mamy Obcych, mamy zwierzęce cyborgi, ale przede wszystkim mamy trójkę bohaterów siłą wyrwanych ze swoich czasów i przeniesionych do szesnastowiecznej Norwegii. Nasi bohaterowie (Marek z XXI wieku oraz Staszek również z XXI wieku i panienka Helena z wieku XIX, a dokładniej z drugiej jego połowy) poznają łasicę Inę, która rozkazuje im odnaleźć tak zwane Oko Jelenia. I tu zaczyna się całkiem przyjemna, mocno wciągająca jazda. Aha i gwoli wyjaśnienia – bohaterowie nie zostali przeniesieni w czasie, ich ciała i osobowość i pamięć została odtworzona dzięki tak zwanemu Scalakowi (taki procesor tylko lepszy), czyli technologii Obcych. Scalak oprócz tego, że przechowuje ich osobowość i pamięć to jeszcze dodatkowo pozwala porozumiewać się we wszystkich językach. I trochę wzmacnia wytrzymałość fizyczną bohaterów.
Pilipiuk świetnie opisuje realia (przynajmniej tak mi się wydaje) życia w szesnastym wieku. Zwłaszcza, gdy oddaje głos Markowi nauczycielowi informatyki, który cały czas z jednej strony narzeka na rzeczywistość wieku szesnastego tęskniąc do wygody, udogodnień oraz technologii wieku dwudziestego pierwszego, ale z drugiej jest pełen podziwu dla ludzi, którzy w tamtych czasach żyli – dla ich wytrwałości, siły, moralności. Marek powtarza cały czas, że nasze czasy rozleniwiły i rozpuściły ludzi, i że zupełnie nie znamy tego czym jest prawdziwe życie.
Książka jak to u Pilipiuka ma swoje świetne, mocne momenty, w których po prostu zaciskałem zęby i wyrywam gałkami ocznymi do przodu, aby jak najszybciej dowiedzieć się co się stało z bohaterami, ale ma też trochę takiego smęcenia (głównie ze strony Marka). Smęcenia nazwijmy to sentymentalno – tradycjonalistycznego, które to smęcenie opiera się na wspomnianej wyżej zasadzie, że dawniej było lepiej. I tutaj Marek obnaża swoją dwubiegunowość – bo jednocześnie tęskni za XXI wiekiem, zdobyczami nauki i medycyny, ale jednocześnie pomstuje na ów XXI wiek jako czasy upadku moralności, pełne zdegenerowanej i wyzutej z wszelkich norm etycznych młodzieży powtarzając, że w XVI wieku ludzie byli silniejsi moralnie i ogólnie lepsi od ich zniewieściałych potomków. A jednocześnie z przerażeniem patrzy na bezceremonialne i złe traktowanie słabszych i gorszych, czy też dzieci i kobiet w wieku szesnastym.
Ogólnie kilka razy zgrzytałem zębami, bo mi troszkę nie po drodze z Markiem i jego pewnymi (powtarzam pewnymi) zapatrywaniami na świat i na ludzi, ale to zgrzytanie absolutnie nie przeszkodziło mi cieszyć się lekturą. Pilipiuk znów zaciekawił, znów spowodował, że trochę poczytałem więcej, znów poszerzył horyzonty, a wszystko to w przyjemniej oprawie awanturniczej science – fiction.
Ambrose
Agnes
charliethelibrarian