Krętymi ścieżkami podążają moje doświadczenia czytelnicze, chociaż można powiedzieć, że kierunek generalnie ostatnio przyjąłem na klasykę science – fiction. Powoli odkrywam lądy nieznane, a przecież wydawało mi się, że wiem i znam wszystko (taki skromny jestem). Trafiłem przypadkiem na listę iluś tam książek sci-fi, które trzeba przeczytać przed śmiercią. Oczywiście takich list jest mnóstwo i każdy może ułożyć swoją, ale jeśli klikniecie sobie w link z listą (KLIK) zobaczycie, że na piątym miejscu jest książka, o której dzisiaj Wam krótko napiszę.
A ja w życiu o tej książce nie słyszałem. Serio. Zrobiłem krótki research w sieci. Kilka informacji o autorze, o książce (zdobyła w 1953 roku pierwszą ever nagrodę HUGO). Decyzja o przeczytaniu zapadła błyskawicznie. Kilka kliknięć i już książeczka po światłowodach i eterycznych falach spłynęła na mojego Kindla w postaci zer i jedynek (Ach! Jakież porównania plątają się po główce mej i z paluszków znajdują ujście przy pomocy klawiszy i ekranu edytora tekstu). Dobra dość tej samo admiracji. Przejdźmy do końkretów.
Książkę czytałem w oryginale. Napisana bardzo zrozumiałym angielskim, dość prostym (skoro ja ją zrozumiałem to nie jest źle).
Krótko o fabule. Bodajże jest dwudziesty czwarty wiek. Ludzkość śmiga sobie po Układzie Słonecznym bez większych problemów. Zakłada ogromne parki rozrywki w kosmosie, kolonizuje księżyce Jowisza i Saturna, a na Wenus można się poczuć jak na bardzo suchym Dzikim Zachodzie. To jest jednak mało ważne, bo prezes jednej z największych korporacji, która trzęsie połową rynku Ben Reich przegrywa wojnę finansową ze swoim konkurentem Creyem D’Courntey. Nie udała się fuzja więc Ben Reich, który jest młody, zdolny, piekielnie inteligentny i błyskotwliwy postanawia zrobić coś czego nie udało się nikomu od ponad siedemdziesięciu lat. Otóż postanawia zabić Creya. Jak na rekina finansjery przystało obmyśla misterną intrygę i plan, w którym nie ma miejsca na błędy. Oczywiście wprowadza go w życie.
Dlaczego na Ziemi dwudziestego czwartego wieku nie ma morderstw? Wszystkiemu są winni telepaci czyli Esperzy, którzy potrafią czytać w ludzkich umysłach jak w otwartych książkach, dlatego też nie można nikogo zamordować, bo jeśli się o tym pomyśli natychmiast jakiś esper wyczuje pismo swym telepatycznym nosem. Esperzy zjednoczeni są w Gildii Esperów, która dba nie tylko i ich wyszkolenie, ale również wyznacza wysokie standardy moralne i etyczne. Esperzy mają nawet swoją wersję przysięgi Hipokratesa, w której obiecują, że nie będą wykorzystywać swojego daru przeciw innym ludkom. Są trzy klasy esperów. Podobał mi się pomysł praktycznego wykorzystania zdolności telepatycznych. Esperzy zatrudniani są na etatach sekretarek, strażników bankowych, policjantów czy też lekarzy psychiatrów. Policjant Lincoln Powell jest esperem pierwszej czyli najwyższej klasy, może bez problemu zajrzeć każdemu w głowę. Zarówno do świadomości jak i podświadomości. On to będzie prowadził grę z Reichem, który okazuje się być czymś więcej niż tylko żądnym kasy biznesmenem.
Książka jest dynamiczna, przyszłość nie jest jakaś szczególnie futurystyczna ludzkość lata rakietami, ma stacje kosmiczne i kolonie w Układzie Słonecznym, ale te rzeczy wspomniane są mimochodem. Zresztą niewiele autor zawarł tam swoich pomysłów dotyczących różnorakich wynalazków. Może to i dobrze, dzięki temu książka lepiej oparła się próbie czasu. Sam pomysł, by zasiedlić świat ludźmi, którzy potrafią czytać w myślach był w latach pięćdziesiątych chyba dość nowatorski i ciekawy. Epserzy stanowią mniejszość i jak każda mniejszość spotykają się z niechęcią „normalnych” ludzi. Docelowym jednak celem Gildii Esperów jest obudzenie telepatycznych zdolności w całej ludzkości. Gilidia ima się różnych sposobów. Jednym z nich jest nakaz zawierania małżeństw tylko i wyłącznie pomiędzy Esperami. Gdy już wszyscy będą mogli czytać sobie w myślach to zniknie wtedy kłamstwo, zniknie zło, a ludzie będą wąchać kwiatki i złączą się w jedno z Matką naszą jedyną Gają Ziemską cudowną.
A! Zapomniałbym o jednym z najważniejszych wątków! W świecie przyszłości nie ma czegoś takiego jak kara więzienia, kara śmierci. SPOILER ALERT! Jest tak zwana “demolition” czyli totalna rozbiórka osobowości i złożenie jej na nowo. Występująca w polskim tłumaczeniu przeróbka, brzmi jakoś tak jakby miał tym zajmować się domorosły mechanik. W procesie “rozbiórki” chodzi o całkowite przemodelowanie osobowości człowieka bez niszczenia jego cech charakteru. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale ogólnie wypalają wszelkie zło, a zostawiają same pozytywne cechy. Dlaczego to robią? Otóż jeśli trafia się jednostka, która ma w sobie tyle siły woli i taki charakter, że jest w stanie złamać zasady społeczne i wyjść naprzeciw społeczeństwu to władze uważają, że taki człowiek jest bardzo cennym narybkiem i jest potrzebny, by przekraczać granice. Dlatego po “wyprostowaniu” i “wykorzenieniu” zła wraca na łono ludzkości i przyczynia się do jej szczęścia.
Bester stworzył również koncepcję ogromnego sądowego komputera, który karmiony danymi i dowodami wydaje absolutnie bezstronne wyroki i trzeba mieć solidnie udokumentowany materiał, by wygrać u niego sprawę.
Końcówka książki była dla mnie ciut zbyt filozoficzna i przekombinowana, ale to chyba jedyny mankament. Zresztą sama intryga chociaż nie powala na kolana tajemniczością jest dość zgrabnie stworzona, a opisy gry jaką prowadzą między sobą Lincoln Powell i Ben Reich są świetne.
„Człowiek o przeróbki” to ciekawa książka, która oparła się próbie czasu, to dynamiczna powieść sensacyjna osadzona w przyszłości. Dzieje się dużo. Jest mnóstwo ciekawych zwrotów akcji. Aż ciężko mi uwierzyć, że jeszcze nikt nie nakręcił wersji filmowej. A mogłaby z tej książki wyjść ciekawa produkcja. Zwłaszcza, że można się popisać efektami specjalnymi, bo Bester pisał również o różnych rodzajach broni – jakieś lasery, jakieś broń wywołująca takie drgania powietrza, że człowiek zamienia się w keczup, czyli jest szybko i ciekawie. W sam raz na wysoko budżetową sieczkę z jakimiś przystojnymi aktorami, albo mroczny kryminał w stylu noir.
rob
charliethelibrarian
onibe
charliethelibrarian